wtorek, 25 lutego 2014

1.

Mogę ci przypominać o jedzeniu tylko nie wiem czy ty tego chcesz.
Nie chcę.
Uwolniłam się spod nadzoru rodziców i nie chcę żeby teraz kontrolował mnie on.
Muszę popracować nad metabolizmem, 2-3 posiłki dziennie nie są dobre, metabolizm zwalnia przez co ciężej się chudnie a lato coraz bliżej...
Dlatego muszę się nauczyć jeść mało ale często!
Limit dalej mam zamiar utrzymywać ten sam, muszę tylko mądrze go rozłożyć na cały dzień, na chociaż 4 posiłki.
Nie będzie łatwo ale muszę w końcu to ogarnąć.
Notatki w telefonie będą mi przypominać o porach jedzenia.

Zaczynam!
day 1

2 komentarze:

  1. Hej :) Wydajesz się fantastyczną dziewczyną, ale popełniasz ten sam błąd, którym ja zrobiłam sobie krzywdę jakiś czas temu. Nie chcę Ci niczego narzucać, ale byłoby fantastycznie, gdybyś przeczytała tę parę słów.

    Twój metabolizm zwalnia nie ze względu na spożywanie posiłków w dużych odstępach czasu (chociaż to ma kolosalny wpływ) ale przez przyjmowanie 1000 kalorii dziennie. W ten sposób wprowadzasz swoje ciało w stan "głodowania" i ono oszczędza energię, jak tylko może. Zwiększenie częstotliwości jedzenia nie pomoże na dłuższą metę.

    Jeśli chcesz radykalnej diety, rób to z rozsądkiem - nie możesz przyjmować 1000 kalorii dziennie przez okres dłuższy niż tydzień-dwa, bo Twoje ciało zaczyna magazynować wszystko, co zjesz i spowalnia wszystkie procesy potrzebne do życia, spada przemiana materii, obniża się ciśnienie. Spalanie tłuszczu jest ograniczone do minimum, bo to jedyna rezerwa, jaką ma Twój organizm na "ciężkie dni", jakie mu serwujesz i o nią walczy! Podczas treningu pali mięśnie, a nie swój drogocenny tłuszcz, a każdą dodatkową kalorię magazynuje.

    Byłam na diecie 800-1000 kalorii przez długi czas i doprowadziłam się do strasznego stanu. Myślę, że doskonale wiesz, jaki jest tego aspekt psychiczny, nie możesz myśleć o niczym poza jedzeniem i Twoje frustracja sięga zenitu. Najgorsze jest to, że mimo ćwiczeń tłuszczu pozbywałam się tak opornie, że chciało mi się płakać i w rezultacie traciłam tylko ok. 1 kg w miesiąc (nie, nie tłuszczu, mięśni).

    A potem spotkałam człowieka, który uświadomił mi, jaki błąd popełniam. Zaczęłam uczyć się o tym, jak funkcjonuje ludzkie ciało i jak je zmusić, żeby nie działało przeciwko nam. Najpierw zrezygnowałam zupełnie z diety, przez kilka tygodni zadbałam o odżywienie się i naprawienie szkód, które sobie wyrządziłam. A potem z nową wiedzą (bardzo prostą, opartą na kilku podstawowych zasadach komponowania posiłków zależnie od pory dnia i aktywności) podjęłam się kolejnej diety. Deficyt kaloryczny miałam dziennie na poziomie 300-500, nie więcej. Po siedmiu miesiącach na zdrowej, niedrakońskiej diecie i "bezdieciu" (okresie bez deficytu) naprzemiennie, osiągnęłam wagę i wygląd, dla jakiego marnowałam sobie zdrowie dosłownie latami. I utrzymuję to już dłuższy czas jedząc co chcę.

    Mam nadzieję, że chociaż troszkę dałam Ci do myślenia. Katowanie się nie przynosi efektów. Bądź dla siebie dobra, wystarczy odrobina wiedzy i planowania, żeby schudnąć tak, jak sobie zaplanowałaś.

    Dlatego proszę proszę proszę, nie niszcz się. Jeśli chciałabyś porozmawiać o tym, jak trochę zracjonalizować odchudzanie, będę przeszczęśliwa. Nie jestem ekspertem, ale przebrnęłam przez to wszystko i wiem, co zadziałało w moim przypadku. Rozsądku, zadowolenia z siebie i szczęśliwego Tłustego Czwartku życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia życzę w nauce mało a często :)
    olciuk.ownlog.com

    OdpowiedzUsuń