niedziela, 30 grudnia 2012

365 dni pod znakiem zapytania

Za dwa dni zamiast 12 będziemy pisać 'szczęśliwą'13 na końcu daty.
Ludzie zawsze od nowego roku oczekują jakiś zmian.
 Mają nadzieję ,że wreszcie doceni ich szef w pracy, że chłopak mijany na korytarzu wreszcie zauważy , że istnieje, że waga w cudowny sposób będzie spadać, a córka stanie się alfą i omegą i przyniesie świadectwo z czerwonym paskiem. Dużo ludzi wierzy ,że wraz ze zmianą daty zmieni się choć część ich dotychczasowego życia. Nie mnie oceniać czy jest to dobre czy złe. Można w tym znaleźć plusy i minusy. W życiu trzeba czasami wierzyć w dziwne, szalone (?) rzeczy, bo inaczej to życie byłoby strasznie nudne i przytłaczające.
Postanowienia? Dlaczego niby dopiero te ustalone przy okazji kończącego się starego roku mają się udać? Dlaczego nie postanawiamy nic przy okazji nowego miesiąca, tygodnia?
Nie mam postanowień.
Dla mnie to bez sensu. Jeśli czegoś chcę to to osiągnę bez względu na to czy nazwę to postanowieniem noworocznym.
Aaa nie, przepraszam...mam jedno postanowienie a w sumie nawet dwa.
Jedno to takie dosyć przyziemne, muszę zadbać o swoje zdrowie, bo ciągle choruję.
Drugie to po prostu robić rzeczy, których nie będę nigdy żałować. Chcę robić to na co mam ochotę nie zwracając uwagi na to co pomyślą inni. Chcę po prostu cieszyć się życiem.
Jak widzicie nie mam w postanowieniach schudnąć. I tak schudnę i tak. Muszę tylko ciężko nad tym popracować. Póki co idzie mi nieźle. Owszem zawsze może być lepiej ale jestem tylko człowiek. Nie mogę żyć samym powietrzem choć nie powiem ,że bym nie chciała.
To będzie ważny rok.
Każdy dzień z 13na końcu będzie nieznanym dniem.
Dniem ze znakiem zapytania.
Codziennie będę odkrywać ten znak, żeby jutro czekał już na mnie kolejny.
W tym roku kończy się moje beztroskie życie studentki.
Boje się.
Ale wszyscy się czegoś boją.
 

Mam nadzieję, że wytrwacie w Waszych postanowieniach i po miesiącu nie napiszecie,że odpuściliście.
Pamiętajcie, że postanowienia trzeba robić z głową, bo to Wy o nie będziecie walczyć. Za wysoko postawiona poprzeczka nie zawsze motywuje. Lepiej iść do przodu małymi kroczkami niż robić jeden duży w przód i dwa w tył :)
Oby ten 2013 był inny. Nie lepszy, nie gorszy a po prostu inny:)
 



Pamiętajcie ,że wszystko w życiu zależy od Was, cuda nie istnieją.

czwartek, 27 grudnia 2012

Samotność z wyboru to luksus kobiety

Znów jestem chora.
Drugi raz w tym miesiącu.
Cudownie.
Taromentin, Tussipect, Probioset. 
Smacznego.
Zwolnienie z pracy.
uff...mam dwa dni na odpoczynek i leżenie w  łóżku.
Bo muszę być zdrowa do poniedziałku.
Bo jadę do Niego.
Bo on chce bardzo żebym przyjechała.
Ja też....chcę?
Nie, nie, nie...nie chcę o tym myśleć.
Nie chcę myśleć czego chce czego nie.
Nie chcę myśleć czy jest to dobre czy złe.
Nie chcę myśleć co będzie.
Chce w poniedziałek wsiąść w pociąg i wysiąść na dworu głównym w W-wie.
Chcę spędzić miłe chwile z nim.
A dalej co będzie to będzie.

sobota, 22 grudnia 2012

chwil parę

Jeszcze tylko jedna noc w pracy i mam święta.
Te wyczekane, upragnione.
Mam zamiar odpoczywać i zająć się swoją pracą magisterską, wreszcie wypadałoby napisać chociaż jeden rozdział!
Wczoraj piekłam pierniczki, nie spróbowałam nawet jednego.
Mam taki wstręt do jedzenie ,że nie wiem.
Zmuszam się do zjedzenia chociaż porządnego śniadania.
Są tego dobre i złe strony.
Dobre? Wiadomo.
Złe?
Bo boje się ,że znowu przesadzę, że znów jelita się rozleniwią, że potem będę tyć nawet na 800kcal.
Ale czasami tak trudno jest jeść na siłę, szczególnie gdy zmuszam się ja sama.
Dobrze jednak ,że mam choć odrobinę tej samokontroli i ona nie kieruje już mną tak jak kiedyś.
To chyba oznaka dorosłości??

Sylwester miał być w domu.
Jadę do W-wy, do Niego.
Nie wspominałam tu o nim, bo w zasadzie nie było o czym.
Starszy 8lat, poznaliśmy się u mnie w pracy.
Cóż więcej?
Chyba więcej po nowym roku.




Najprawdopodobniej do Wigilii wieczora się już tutaj nie pojawię, życzę więc Wam wszystkim i każdemu z osobna, spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.
Wykorzystajcie odpowiednio ten czas, na przemyślenia, na spędzenie czasu z rodziną, na rozmowy, na odpoczynek.
Spełnijcie swoje marzenia, nie tylko te związane z wyglądem i wagą.
Inne rzeczy są w życiu tak naprawdę ważniejsze, choć pewnie większość z Was myśli inaczej.
Najważniejsze żebyście były szczęśliwe :)
Wesołych Świąt!

czwartek, 20 grudnia 2012

potrzebujemy zmian

Od wczoraj ledwo żyje.
Wigilia w pracy....wóda na pusty żołądek+ leki
Nie mogło skończyć się dobrze.
Końcówki nie pamiętam.
Wczorajszy dzień to jedna wielka masakra.
Rzygałam...właściwie niczym, piłam tylko wodę i trochę coli zero.
Wiem ,że nie jadasz pieczywa ale zjedz chociaż suchą bułkę, niech kwas z żołądka w coś się wchłonie.
Zjadłam 290kcal
Trochę pomogło.
Ale dzisiaj dzień nie zapowiada się lepiej.
Piję kawę z mlekiem, ostrożnie, bo boje się, że żołądek się zbuntuje i zwróci mi kawę.
Nie mam siły na nic.
Nawet pisać.
O ćwiczeniach dzisiaj mogę tylko pomarzyć.

Ania- ja mieszkam nadal z rodzicami. Teraz mniej się czepiają, bo wyglądam dla nich ok. Ale jak tylko widzą ,że znów za daleko się posuwam to cały cyrk zaczyna się od nowa. Może tylko ja jestem trochę silniejsza psychicznie.


Bilans:
290kcal
Zero ćwiczeń.

wtorek, 18 grudnia 2012

znowu ktoś woła s.o.s

Zerknęłam dziś na starego bloga.
Chciałam zobaczyć jak to było w grudniu 2010,2007,2006...
Przypomniałam sobie chwile kiedy w domu było źle.
Kiedy byłam karmiona na siłę.
Dobrze pamiętam kiedy mama mnie uderzyła ,bo nie chciałam jeść.
Krzyki, płacze, awantury.
Poranne nagłe ważenie żebym nie zdążyła się napić wody.
Ciekawe czy ona czasami to wspomina?
Mam nadzieję ,że nie, bo od razu czuję wstyd.
Tak wstydzę się mojej choroby przed własną matką.
To...żałosne?
Nie chciałabym wrócić do tamtych czasów, ta chora atmosfera w domu była nie do wytrzymania.
Obserwowana 24h, co jem, jak jem, czy jem.
Głupie teksty, które powodowały ,że krew mi się gotowała...
Dalej ciśnienie mi się podnosi gdy słyszę od matki co dzisiaj jadłaś? jadłaś coś dzisiaj?
W tym momencie mam ochotę powiedzieć a raczej wykrzyczeć żeby wreszcie odpierdoliła się ode mnie i dała mi święty spokój!
Bo ja nie chcę jej uwagi.
Nie chcę żeby się mną interesowała.
Nie chcę z nią rozmawiać.
Nie chcę żeby pytała co u mnie.
Nie chce!






A: Tosta?
Ja: Nie dziękuję.
M. Żartujesz?! Ona nie je, ona żyje na samych jogurtach.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

postanowienia?

Do końca roku coraz bliżej.
Czas leci jak szalony.
Pamiętam jakby to było wczoraj jak szłam na pierwszy rok studiów, jak zaczynałam pracę.
A tu nie wiadomo kiedy i minęło już 5 lat.
Pamiętam studniówkę, osiemnastkę, maturę.
Wtedy było łatwiej.
Dokładnie wiedziałam co mnie czeka.
Matura, studia.
Teraz jestem w miejscu kiedy nie wiem nic.
Czuję się jakbym stała przed czarną dziurą, przed drzwiami, za którymi nawet nie mogę się domyślać co jest.
Boję się, ludzie zazwyczaj boją się nieznanego.
Ale póki co trzeba patrzeć na to co jest teraz.
Za kilka dni święta.
Nie boję się ich, mam zamiar je wykorzystać na leżeniu i pisaniu pracy magisterskiej.
Sylwester?
Pewnie w domu.
Na nowy rok nie robię postanowień.
Żadnego: będę regularnie ćwiczyć, będę sprzątać, jeść zdrowo itp.
Nie.
To nie dla mnie. I tak się tych postanowień nie trzymam.
Jutro w pracy wigilia pracownicza.
W środę ostatni raz na uczelnię.
W czwartek chcę upiec pierniki, masę pierników.

Psychicznie nadal jest dobrze, o dziwo.
Nie zaprzątam sobie już głowy nimi.
Ani jednym, ani drugim.
Nie analizuję dlaczego, nie myślę jakby było gdyby.
I chyba to jest to.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

głowa

Ostatnio czuję się psychicznie nad wyraz dobrze.
Nie licząc dalszej nienawiści do swojego ciała, która krzyczy do mnie.
Owszem mam momenty złe, ale są to chwile, dosłownie chwile.
Nie zwracam więc na nie uwagi.
No cóż, pora chyba przyjąć do wiadomości ,że pewnych rzeczy w życiu się nie przeskoczy i mimo szczerych chęci nic się z nimi nie zrobi.
Bo czasami są potrzebne dwie osoby. Dwie chętne osoby.
Jak to mawiają babcie i mamy: bo to cały jest ambaras żeby dwoje chciało na raz.
Nikogo się nie zmusi i nie namówi ,żeby chciał.
Dlatego moje  złe stany są coraz rzadsze.
Owszem czasami jeszcze czuję lekkie ukłucie w sercu, delikatny żal czy jak to nazwać.
Oby było tak jak najdłużej.
 I choć czasami tak bardzo potrzebuję kogoś obok to chyba bardziej potrzebuję zadowolenia z ciała.
Jakby nie było to zawsze będzie nadal dla mnie nr.1
Jak tak sobie o tym pomyślę, to to strasznie popieprzone! 




Jeśli tylko możesz proszę odejdź
Zostaw mnie w spokoju, 
tak wznieś się do gwiazd.
 To uczyniłoby mój świat lepszym miejscem .

piątek, 7 grudnia 2012

bilnas zysków i strat

Wszystko jasne.
Jestem chora.
Rozłożyło mnie po całości.
Ledwo przełykam kawę.
Chciałabym chociaż dać radę dzisiaj pokręcić godzinkę hula-hop. chociaż tyle.
Wieczorem muszę nafaszerować się lekami i do pracy.
Tak, właśnie za to kocham tą pracę, że nawet jak jestem chora muszę iść, bo nie ma mnie kto zastąpić i ogarnąć tego wszystkiego. ehh...
Za oknem śnieg.
W dodatku ciągle pada.

Wiecie ,że z każdym coraz bliżej do świąt? Do nowego roku?
Cieszę się ,wbrew pozorom.
Chciałabym żeby ten nowy rok był lepszy.
Nie robię postanowień, bo nigdy się ich nie trzymam ale chciałabym ,żeby był inny od tego.
Czy ten rok był zły?
hm... zależy, od której strony na to wszystko spojrzeć.
Przeżyłam kilka fajnych chwil a to z J. a to z P. i to idzie zdecydowanie na plus tego kończącego się 2012 roku. Szkoda jednak ,że nic z tego na dłuższą metę nie wyszło. Ale najważniejsze w życiu to chyba nie żałować tego co się zrobiło. Ja nie żałuję, wiem ,że żałowałabym gdybym zrobiła inaczej. Wiem to a nawet jestem tego pewna. Nie będę tłumaczyć dlaczego, bo za dużo pisania.
Na uczelni też nie było źle, zobaczymy jak pójdzie ta sesja.
Nie chcę zapeszać ale chyba poprawia się stan mojego zdrowia, kolejny plus.
Minusem jednak jest +3cm w obwodach mojego znienawidzonego ciała. Staram sobie wmawiać ,ze coś za coś, że jak odstawię leki wszystko się unormuje ale czasami mi tak cholernie ciężko, dlatego walczę jak mogę już teraz, żeby potem było lżej, łatwiej. Chciałabym pozbyć się choć 1,5cm do świąt!
Kilka przeczytanych książek...tak, w tym roku sporo czytałam.
Przebrnęłam nawet przez "50 twarzy Greya" i jedyne słowo jakim mogę opisać tą książkę to żenada. Nie wiem jak taka denna książka mogła stać się bestsellerem! To książka dla prostych kur domowych i gorących szesnastek. Jeśli ktoś oczekuje jakiegoś poziomu od książki to zdecydowanie radzę ominąć tę pozycję.


Nie mam siły ale idę poćwiczyć, muszę!
Bo nienawidzę swojego odbicia w lustrze.
Tak bardzo nienawidzę!

czwartek, 6 grudnia 2012

raz dwa trzy

- 10st. C
nawet bluźnić mi się nie chce...
Dobrze, że nie muszę wychodzić dziś z domu.

Nie mam siły.
Wczoraj odniosłam wrażenie ,że im dłużej ćwiczę, a regularnie robię to już prawie 2 lata, tym mam mniej siły.
Ale nie ma co się nad sobą użalać!
Nad figurą trzeba pracować, nic w życiu nie przychodzi łatwo.

Pół litra kawy  z mlekiem za mną.
Teraz pora na leki, potem magiczna tabletka i ćwiczenia.

środa, 5 grudnia 2012

magiczna tabletka

Magiczna tabletka-tak ją nazywam, bo nie chce mi się pisać całej nazwy, poza tym jak skończy się opakowanie to kupuję inną magiczną. Obecnie moją magiczną jest Hellburner, zapytajcie wujka google o nią a wszystkiego się dowiecie.



Budzę się, podchodzę do okna....kurwa biało!
nieeeee
Nie chcę mi się nic, jestem zmęczona, niewyspana mimo ,że spałam ok 10h.
Próbuje mnie ostatnio dopaść jakiś 'mały dół' ale skutecznie się przed nim bronię.
Za dużo ostatnio myślę, wspominam.
Nie wiem co robić.
Nie mam na dzień dzisiejszy żadnego celu, który napędzałby mnie do jakiegokolwiek działania.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

time to grow up ?

Nadal jestem przerażona swoja przyszłością.
Boję się tego co będzie.
Boje się ,że sobie nie poradzę a póki co nie ma nikogo kto choć odrobinę pomógłby mi poukładać moje popieprzone życie.
Póki co nie mam go  z kim układać.
Nie mogę sobie nic zaplanować, bo nigdy nie wiem co będzie jutro.
Jak nic się nie dzieje to nic, a jak zacznie to często wszystko obraca się o 180stopni.
Z jednej strony czasem jest to fajne ale z drugiej...
Wigilia standardowo w domu.
Ja, mama i tata. Może babcia?

Chciałabym w święta spędzić czas z nim.
Matko jak ja jestem naiwna i głupia!
Po jednym spotkaniu mam nadzieję ,że jeszcze coś między nami będzie.
Chyba powinnam zejść na ziemię.








Kaw wypita, leki wzięte.
Za 20min magiczna tabletka i biorę się za ćwiczenia.


sobota, 1 grudnia 2012

grudzień

Dostałam okres.
Nie pamiętam kiedy ostatnio się z niego cieszyłam.
Mimo tego ,że brzuch mam jak balon.
Nie wiem dlaczego raz go nie ma a raz przychodzi jak z zegarkiem w ręku.
Może powinnam zrobić jakieś badania?
Jednak mimo nadętego brzucha plus jest taki ,że nie mam kompletnie apetytu.


czwartek, 29 listopada 2012

mogłam być księżniczką, ty byłbyś królem

Widziałam się wczoraj z nim.
Jest pierwszą i pewnie ostatnią osobą, której powiedziałam otwarcie o swoim ed.
Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam nieodebrane połączenie.
- Jak masz ochotę to przyjedź do mnie
Biłam się okropnie z myślami!
Serce mówiło jedź!
Rozum nie...
Pojechałam, nie mogłam stracić tej szansy, za długo o tym marzyłam.
Za długo czekałam.
Nie chciałam żałować potem.
Zdziwiłam się jeszcze bardziej gdy dziewczyna jego brata wypaliła:
- Przytyłaś coś?
Powiedział jej?!

Było miło, tęskniłam za tym, za Nim.
Leżeliśmy jak kiedyś, oglądaliśmy film.
Ile bym dała żeby naprawić to wszystko!
Może się uda?
Może to był ten pierwszy krok?
Życzcie mi powodzenia i żebym nie spierdoliła tego jak zawsze!



Dziś czuje ,że mogę dużo.
Zapowiada się idealny dzień.

środa, 28 listopada 2012

kropki kreski

Chcę już święta.
Chcę leżeć i nie robić nic.
Chcę spacerować po śniegu.
Chcę czuć jak mróz szczypie mnie w policzki.
Chcę oglądać beznadziejne reklamy w tv.
Chcę słuchać kolęd w markecie.
Chcę stać w kuchni, dekorować ciasta.
Chcę czuć zapach cynamonu, mandarynek.
Chcę siedzieć przy stole z rodziną.
Chcę udawać ,że jest wszystko ok, że jestem normalna.
Nie chcę tylko jeść.
Czy to tak wiele?



Przeprosiłam się dzisiaj z hula-hop.

wtorek, 27 listopada 2012

Trzymasz w swoich rękach dwie połówki mego serca

Nie mam siły już walczyć.
Jestem zmęczona takim życiem.
Cholernie zmęczona.
Mam dość ciągłego uważania na jedzenie, tej nienawiści do własnego ciała.
Chciałabym się pozbyć tego cholernego głosu z mojej głowy, który od ponad 6 lat każe mnie za każdą złą kalorię.
Już nie mogę...






you really hurt me

środa, 21 listopada 2012

czas.

Do świąt coraz bliżej a ja nadal jestem gruba!


Pięknie kurwa.

poniedziałek, 19 listopada 2012

"Nikt mi nie będzie dyktował, co mam jeść.
Jak się pieprzyć, zgoda, ale jedzenie...nie ma mowy."

czwartek, 15 listopada 2012

teach me how to dance

Zimno na dworze.
Wróciły temperatury ujemne.
Nie lubię.
Po wczorajszych ćwiczeniach odczuwam lekkie zakwasy ale dopiero jutro pewnie nie będę mogła się ruszyć.
Standard.
Kupiłam wczoraj baterię do wagi kuchennej, wreszcie będę mogła dokładnie liczyć to co jem. Trochę już mnie denerwowało liczenie na oko.

Z ciekawości zajrzałam do postów z listopada kilka lat wstecz.
Zupełnie inny styl pisania kiedyś miałam.
W postach jest tyle siły do walki, mimo ,że było ciężko w domu z matką czepiającą się o żarcie.
Gdzie się podziała tamta dziewczyna?
Czyżbym wydoroślała?
Pewnie trochę tak, w końcu od listopada 2006r. minęło ponad 5 lat, każdy by się zmienił.
Chciałabym mieć znów tamtą siłę.




środa, 14 listopada 2012

inaczej.

Budzę się obok niego w krótkich szortach i wyciągniętej koszulce. Przytulam i budzę całusem w policzek. On przeciąga się leniwie, obejmuje mnie ramieniem, musimy wstawać. Leniwie, ciągle ziewając wychodzimy z łóżka. Idę do naszej urządzonej w nowoczesnym stylu kuchni, zaparzam dwie kawy. W międzyczasie idę do szafy wybrać strój do pracy. Kawa gotowa. Biorę ulubiony kubek z kawą, opieram się o blat i grzeję ręce o porcelanowy przedmiot. Potem on namiętnie mnie całuje: zajmuję łazienkę pierwszy!
Cwaniak. Ja dopijam kawę, prasuję jego koszulę i swoją białą bluzkę.
Ubrani schodzimy na parking. Jeszcze szybki mały całus (żeby mi się szminka nie rozmazała) i rozchodzimy się do aut. Ja do czarnego grande punto on do terenowego Subaru.
Warszawa jest zakorkowana o tej porze. Codziennie sobie obiecuję ,ze wyjdę z domu wcześniej. Stoję niecierpliwie w korku, w radiu męski głos mówi o zbliżających się świętach.
Dojeżdżam do pracy, jak zawsze ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania. 
Robię swoje choć myśli krążą w okół zbliżających się świąt.
Do domu wracam znów stojąc w korkach. To nie do końca taki stracony czas. Można sobie w tym czasie wiele rzeczy przemyśleć ,zaplanować. Święta, sylwestra czy choćby co założę jutro do pracy jak dzisiaj nie wstawię prania. 
Otwieram duże, ciemno brązowe drzwi naszego mieszkania. Ściągam niebotycznie wysokie, czarne szpilki i żakiet. Rozpinam 3 guziki koszulowej bluzki i padam na kanapę. Dzwonię kiedy wróci. Będę za godzinkę, mam jeszcze jedno spotkanie.
Przebieram się w ulubiony szary dres. Jest ze dwa numery za duży, ale lubię takie. 
Na obiad kurczak z warzywami w sosie słodko-kwaśnym. Sos gotowy ze słoika, warzywa z mrożonki.
Słyszę zamek w drzwiach. Wrócił. Wchodzi do kuchni, obejmuje mnie od tyłu i całuje w szyje. Męczący dzień, wypożyczyłem po drodze film na wieczór.
Siadamy przy szklanym stole, który oddziela 'kuchnię' od jasnego salonu. Pora zaplanować Święta. Moi rodzice zaprosili nas na Wigilię, chrzestna na pierwszy dzień świąt. Niestety do nas nie przyjadę, może w nowym roku. Drugi dzień świąt spędzimy sami. Może i dobrze, święta wbrew pozorom też są męczące dlatego warto czasem posiedzieć samemu.
-Jedziemy na sylwestra w góry?
- Czemu nie, nie mamy innych planów. Zapytać A.i M. czy nie pojechaliby z nami?
- Zapytaj.
On siada leniwie na skórzanej kanapie w kolorze ecru, w tv chyba lecą wiadomości. Wychodzę do sypialni dzwonię do A z propozycją na sylwestra. Przyjadą do nas w drugi dzień świąt. Cieszę się, dawno się nie widziałyśmy. Zresztą mieszkając w jednym mieście widywałyśmy się od czasu do czasu więc teraz gdy mieszkam w stolicy chcemy korzystać z każdej możliwości spotkania.
Siadam obok niego na kanapie, mówię o rozmowie. Przytulam się i włączam wypożyczony film. Jest miło. Jest tak jak powinno być.

Tak właśnie widzę siebie za rok o tej porze.
Ciekawa jestem czy się to spełni.

wtorek, 13 listopada 2012

kilka obaw, marzeń i wspomnień.

Coraz bliżej do świąt. 
I wiecie...nie mogę się już ich doczekać.
Ja, ta co od iks lat nienawidzi świąt, teraz czeka na nie z utęsknieniem.
To chyba z przemęczenia.
W święta będzie wolne, będę mogła odpocząć.
Chcę na święta zrobić sobie wyjątkowy prezent.
Być idealnie chuda, tak jak kiedyś kiedy waga pokazywała mniej niż 40kg.
Dlatego od dziś nie ma zmiłuj i lecimy ostro z dietą!
Chcę żeby te święta były dla mnie wyjątkowe.


Potrzebuję kogoś.
Jego.
Żeby leniwie poogląda razem tv.
Żebym mogła zadzwonić i się poużalać.
Żeby ochrzaniał mnie i chwalił.
Żeby po prostu był.
Ostatnio samotność doskwiera mi 2x mocniej.





I tak jej chu­dość! 
Niep­rzyz­woita, pro­woka­cyj­na, wy­zywająca i nieosiągal­na chu­dość! 
Odechciewało się pić na­wet wodę mi­neralną, bo wy­dawało się, że ma zbyt wiele ka­lorii. 
Cza­sem miała wrażenie, że ta ko­bieta jest tak chu­da, że można ją wysłać faksem. 

poniedziałek, 12 listopada 2012

strong

Jest lepiej.
Bo ostatnio to było tragicznie!
Ale podnoszę się.
Bo nie chcę być gruba!
Tak bardzo nienawidzę swojego ciała!
Dlatego muszę być silna, nie mogę zawalać!

Pojawił się ktoś.
Ale póki co nic nie piszę, bo to było jedne spotkanie.
Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja.

czwartek, 8 listopada 2012

!!

TAK KURWA BARDZO!

wtorek, 6 listopada 2012

przyszłość?



 Jest już listopad.
Przed nami najgorsze.
Mróz, śnieg, święta, sesja.
Z przyjemności?
Chyba nic.
Coraz częściej przeraża mnie przyszłość.
Czuję jak czas zapierdala a ja nie wiem co robić.
Stoję w mroku na środku skrzyżowania.
Wiele dróg ale, którą wybrać?
Żadnej z nich nie znam, nie wiem co się tam kryje.
Co jest za rogiem?
Boje się, cholernie się boję!
Przyszłości.
Gdzie będę i co będę robić za rok o tej porze?
Muszę wziąć się w garść i zrobić coś żeby bać się mniej.
Ale co? Ale jak?

Czekam na okres.
Powinien już niby być.
Ciekawa jestem czy w ogóle w tym miesiącu uraczy mnie swoją 'wizytą'.






I patrzę w lustro i pytam 'kim jesteś, kim się stałaś i co ty wyprawiasz'?

poniedziałek, 5 listopada 2012

time

Jeśli znajdziesz czas by dać mi swoją miłość
będę czekać na ciebie.
Jeśli tego potrzebujesz,
jeśli kiedykolwiek będziesz wolny..
Po prostu daj mi znać.
I powiedz gdzie będziesz,
a ja zaraz tam będę.
Jeśli znajdziesz czas
Po prostu bądź szczery.
Jeśli znajdziesz czas,
będę czekać na ciebie.
Ale jeśli nie znajdziesz czasu,
puść mnie wolno
Bo ja nie mam czasu

I nie mam cierpliwości
Za kogo ty mnie masz ?
Dlaczego wciąż czekam ?
Bo do czasu kiedy zdecydujesz
Ja cholernie się duszę
Bo jeśli nie możesz znaleźć czasu
Moje krwawiące serce tego nie zniesie.

wtorek, 30 października 2012

alone

Dziś dzień z tych chujowych.
Nie chcę jeść.
Nie chcę nic.
Czuję się...hm...sama nie wiem jak.
Potrzebuję spokoju
bliskości
odpoczynku
wyjazdu


wtorek, 23 października 2012

rozebrany cały świat

Wokół mnie względny spokój.
Dni mijają jeden za drugim, nic się nie dzieje.
Z facetami spokój. Co miało być wyjaśnione zostało wyjaśnione.
Na uczelnie też bez jakiś większych napięć.
Mogłabym powiedzieć wręcz ,że jest ostatnio nudno w moim życiu.
Do tego złapało mnie jakieś przeziębienie.

Kupiłam sobie nowy spalacz tłuszczu.
Jutro powinno przyjść, zobaczymy co to za cudo.
Miałam już nie bawić się w takie wspomagacze ale zima idzie i wiem ,że organizm będzie domagał się większej ilości kalorii i boje się ,że mogę nie być taka silna jak latem.
Stąd też owy zakup.

Jest zimno, mglisto i generalnie do dupy.
Ale staram się nie dawać jesiennym humorom.
Może nie tryskam szczęściem i radością ale nie jest jeszcze tak źle.



sobota, 13 października 2012

remember me

Wczoraj spotkałam Ją.
Poznałyśmy się na jakimś forum.
Nie widziałyśmy się dobre 4 lata.
To dziwne ,że mieszkamy praktycznie w jednym mieście i się nie widujemy.
Mamy się umówić na kawę.
Podobno też nadal w tym siedzi...
To śmieszne ale nie musiała nawet dokładnie pytać wystarczyły 3 proste słowa
- Czy ty nadal...?
- Tak, a....
- Ja też

Nie wiem czemu ale cieszę się jak dziecko na to spotkanie.

środa, 10 października 2012

one day baby we'll be old

Ostatnio żyję, bo żyję.
Raczej nazwałabym to egzystencją.
Bo życie bez jakiegoś celu to chyba nie życie.
Jakiś czas temu moim celem był On. Zdobycie go, utrzymanie jak najlepszych relacji.
Teraz nie ma jego, nie ma celu, nie ma nic.
A a nie potrafię znaleźć sobie celu, do którego chciałabym naprawdę dążyć z całych sił.
Studia, waga...?
Bzdura.
Dużo myśli ostatnio mi chodzi po głowie.
Różnych, często sprzecznych.
Moje nastroje też bywają różne.
Raz jest szczęście, raz jest smutek i łzy.
Brakuje mi osoby, która byłaby przy mnie.
Do której mogłabym zadzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Do której mogłabym się przytulić oglądając film.
Do której mogłabym zadzwonić gdy złapię gumę w samochodzie.
Która po prostu by była.
Ale ona mi nie pozwala. Nie pozwala żeby ktoś się do mnie zbliżył. Bo to oznacza jedzenie.
Kolacje, śniadanka...
Nie wybaczyłaby mi tej zdrady, oj nie!
A ja nie umiem jej zostawić, tak cholernie nie umiem!
Choć czasami mówię sobie dość! Pora z tym skończyć to jednak nie umiem.
Idę do lodówki, ciepłe światło żarówki oświeca to co kryje się w białym wnętrzu ze szklanymi półkami.
Stoję i patrzę. 
Kabanosy, żółty ser, zielony ogórek, serek topiony, ser pleśniowy, masło, śmietana, majonez, sos czosnkowy....
Moje ręce dotykają wszystkiego po czym lodówka się zamyka a ja znów odchodzę z niczym.
Włączam czajnik, parzę herbatę. W ulubionym 0,5l kubku, dodaję słodzik, idę do pokoju.
Na schodach widzę ją jak się uśmiecha.
Znów postawiła na swoim, znów wygrała.


Nie poszłam dziś na uczelnię.
Jestem zmęczona, cholernie zmęczona.

poniedziałek, 8 października 2012

k.o.n.i.e.c

Koniec.
Wszystko skończone, wyjaśnione.
Zebrałam się w sobie i skończyłam z tym wszystkim.
Napisałam do niego wiadomość, długą.
Wczoraj czułam po tym wielką ulgę a nawet radość?
Dzisiaj jest chyba ciut gorzej, żal podszczypuje moje serce.
Ale czuje spokój, bo nie ma niedomówień, nie ma niejasności, nie ma nadziei, nie ma nic...
Wszystko jasne.
Wyłożyliśmy kawę na ławę.
Zostajemy na stopie koleżeńskiej.
I tak będzie najlepiej.... 
Nie będę żałować tego co było.

Znów łapię kontakt z Piotrkiem.
Chciałabym żeby wróciły tamte relacje ale i boje się.
Boje się ,że zmusiłby mnie do leczenia.
Bo on wie.
Jemu szczerze powiedziałam o tym całym syfie.
Nie zrozumiał.
A ja nie spodziewałam się ,że zrozumie.




piątek, 5 października 2012

o szyby deszcz dzwoni

No i mamy jesień, 100%.
Żółte liście spadają z drzew.
Pora schować sukienki i krótkie spodenki głęboko do szafy.
Nie lubię jesieni.
Wprawia mnie w podły nastrój.
Jestem zła, rozdrażniona, smutna.
Dużo myślę, wracam do wspomnień co powoduje jeszcze większy dół.
Choć muszę się przyznać ,że ostatnio te wspomnienia nie powodują u mnie takiego potoku łez jak jeszcze jakiś miesiąc temu.
Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal?
Tak. Zgadzam się.

Ale moje oczy zobaczą jego w sobotę i co wtedy?
Zobaczymy.

Muszę zacisnąć pasa co do diety.
W Egipcie musiałam jeść trochę więcej niż normalnie, bo znajomi dziwnie się patrzyli, poza tym moja kumpela coś tam wie o moim ed więc miała na mnie oko.
Dostałam też wreszcie normalny okres, pierwszy od 2-3miesięcy.
Nawet się z niego ucieszyłam...


Say you'll never let me go

poniedziałek, 1 października 2012

october.

Tydzień w Egipcie minął szybko.
Odpoczęłam.
Opaliłam się.
Ale zupełnie nie przygotowałam na powrót do rzeczywistości.
Bo tam było jak we śnie.
Szara rzeczywistość obudziła mnie gdy wysiadłam z samolotu.
Welcome to Poland!
Koniec wakacji.
Pora brać się w garść!
Ciężki rok przede mną.
Więc walczę!
Nie tylko z kilogramami...



Może nie jestem tym kimś z kim został byś przez parę chwil

piątek, 21 września 2012

bywają chwile szczęśliwe

Byłam dziś w Warszawie.
Chodziłam po ulicach, tych samych co wtedy z nim.
Przechodziłam koło jego mieszkania.
Póki co się trzymam.
Najgorsze są wieczory i poranki.
Ale daję radę! Muszę...

- Tylko nie pij tego wina za dużo
- O.o?
- Po pierwsze ma dużo kalorii...
Moja mama czasami potrafi dowalić.

Egzamin jednak zaliczony.
Ze szczątkowych odpowiedzi postawiła mi to 3.
Jest radość!
Jest 500zł w kieszeni!
Mogę spokojnie jechać na wakacje.

czwartek, 20 września 2012

I'm scared of lonely


Pogoda już typowo jesienna.
Otwieram oczy...8:33
Trochę pospałam. Jestem raczej z tych co wstają wcześnie.
Chłodno. Muszę zainwestować w grubą piżamę.
Schodzę po bukowych schodach do kuchni. Mijam salon w kolorze piaskowym, poprzez zielony korytarz docieram do kuchni.
Wylewam wczoraj zrobioną herbatę, myję ulubiony kubek, wstawiam wodę.
Robię to już automatycznie. Każdy poranek, dzień za dniem wygląda tak samo.
2 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej, 2 tabletki słodyczy i odrobina mleka.
Otwieram laptopa, włączam winapa.
Lecąca muzyka znów sprawia ,że powracają obrazy z gór, W-wy....
Nie!
Nie wolno mi się rozklejać!
Nie zaliczyłam wczorajszej poprawki.
Jestem wściekła!
No ale cóż...trudno się mówi. Trzeba brać warunek.
Wyżyłam się trochę na aerobiku.
Emocje opadły.
Kalorie spalone.
Dziś kolejny dzień walki.
Ale o co właściwie ta walka?
Bo tą o szczęście już raczej przegrałam.




On.
Nie wiem.
Jestem ostatnio jakiś zawieszony.
Nie chcę nic mówić, bo naprawdę nie wiem.






środa, 19 września 2012

disappear


Dziś kolejny dzień z tych złych.
Bo wspomnienia o nim wróciły.
Dlaczego czasami trzymam się tak dobrze a czasami zupełnie sobie z tym nie radzę?
Znów mam przed oczami nasze wycieczki w góry,
wieczory z filmami,
noce kiedy się przytulaliśmy,
ranki kiedy robił mi kawę,
wspólne śpiewanie piosenek Beyonce w aucie,
jeżdżenie na rolkach, spacery,
miliony smsów, rozmów na fb...

Staram się Ciebie dosięgnąć, prawie Cię czuję, jesteś prawie tutaj
A potem znikasz...


W udzie spadło 0,5cm.
Ale dziś nawet to mnie nie cieszy...



Udo 45cm.


 
 

poniedziałek, 17 września 2012

każdy z nas czasem jest egoistą

Kończy się lato, kończą wakacje.
Za tydzień o tej porze będę grzała dupsko w Egipcie.
Co to oznacza?
Że trzeba zacisnąć przez ten tydzień pasa na maxa!

Przecież trzeba pokazać się w kostiumie.
To będzie pierwszy raz jak włożę w te wakacje kostium :O
Bo nie liczę opalania na podwórku gdzie mnie nikt nie widzi.
Nie chcę patrzeć potem na zdjęcia i myśleć jak okropnie wyglądam.
Dlatego pełna mobilizacja!





Od wczoraj mam jakiś dobry humor.
Mimo ,że spotkałam się z nim a on mi powiedział ,że nadal nie wie.
Nie powiedział tak.
Nie powiedział nie.
Ale nie myślę o tym.
On jutro leci do Włoch.
Może tam przemyśli wszystko na spokojnie.

czwartek, 13 września 2012

czytaj mnie jak menu, swobodnie

Ciągnie mnie do ograniczenia kalorii jak tylko się da.
Ciągnie mnie do głodówki.
Nie, nie, nie...
Nie mogę, nie wolno mi!
Muszę zachować choć odrobinę zdrowego rozsądku...
 

środa, 12 września 2012

tak łatwo utknąć w zaspie aż po szyję

Wygrzebałam meridie.
Tą, którą zabrała mi matka podczas wielkiej awantury.
Oj dawno to było...
Nie wiem co mnie tknęło, ale zrobiłam to.
Popiłam miało-niebieską tabletkę szklanką wody.
Suchość w ustach, energia.
Chyba mi tego brakowało.
Sprzątałam cały dom jak szalona.
Dziś wezmę kolejną.
Dużo ich nie zostało.
Oby matka nie zauważyła.
Mam nadzieję ,że zapomniała.

Dla uspokojenia sytuacji w domu jem z nimi obiad.
Suche ziemniaki i surówka.
Ja mam spokój, oni widzą ,że jem.
 

Muszę wyrzucić jedzenie schowane w szafie.


Pół nocy nieprzespane.
Myślałam o nim.
Układałam w głowie co mu powiem.
Jest kilka wersji.
Ale boje się.
Jestem tchórzem.
Ale nie chce już dłużej tak żyć.
Nie chcę dostosowywać się do jego humorów.
Może dzisiaj będzie ten wielki dzień?
Muszę to zrobić, choć w głębi serca nie chcę.
 

Wielkie oczy ma strach, palcem pogrożę mu.

wtorek, 11 września 2012

uśmiechasz się fałszywie, idziesz z kawą

Duża kawa.
Witaminy z musującej tabletki.
Słońce za oknem.
17st.C na termometrze.
Ale to nie będzie dobry dzień.
To będzie zły, podły dzień.
Wciągu godziny 2 telefony od matki.
Znów usłyszałam jaka to ja nie jestem.
W dupie to mam, jestem dorosła.
Kiedyś bym się tym pewnie przejęła, płakała.
Teraz mam po prostu w dupie.

Czasami wyobrażam sobie dwa życia.
Jedno z nim.
Jesteśmy razem.
Oglądamy filmy na mojej beżowej kanapie. razem.
Jeździmy na rolkach, chodzimy na spacery. razem.
Rozmawiamy przez telefon, tęsknimy.
Nie możemy doczekać się wspólnego spotkania.
Jesteśmy szczęśliwi. razem.
Ale jest i druga strona medalu.
Jestem ja i on. osobno.
Jesteśmy znajomymi. ot po prostu.
nie ma nas. nie ma razem.
Płaczę.
Bo mi żal?
Bo mi smutno?
Bo wspominam wyjazd w góry, rolki w stolicy.
Bo przyjechał do mnie wczoraj.
Bo niby jest a jednak go nie ma.
Tak to będzie zły i podły dzień.


Uśmiechem próbuję kłóć.

poniedziałek, 10 września 2012

do mnie mów, bo ja chcę twoje słowa jeść

Sytuacja w domu coraz gorsza.
Ciągle tylko:
jesteś za chuda!
ona znowu nie chce jeść!
kiedy będziesz głodna, jak umrzesz?!
Odpierdolcie się!

Nie chcę tu być!
Chciałabym wyjechać.
Najchętniej z nim do stolicy.
I tylko dzwonić, mówić ,że żyję.



czwartek, 6 września 2012

na ringu ustawiam się, na przeciw odbicia mnie

2h aerobiku
chociaż tyle mam przyjemności w życiu.

W głowie dyskoteka trwa.

A taniec wątki rwie, w tym tańcu Ciebie chcę.

Jestem twarda.
Nie piszę, nie dzwonię.
Wytrwałość w diecie może się przełożyć i na inne aspekty życia.
A tak naprawdę znów poczułam ulgę.
Czy ja aby nie chcę sobie na siłę wmówić ,że chcę jego?
Nie wiem.
Czuję pustkę w środku.
Nadzieja?
Na co?
Sama nie wiem.
On od października będzie tam.
ok 150km ode mnie.
Niby to nic ale...
Ale po co o tym myśleć skoro sytuacja jest jaka jest.
A jeśli powie ,że jednak mnie nie chce?
A co jeśli chce?

Nie myślę póki co o tym.
Skupiłam się na diecie.
Jedzenie, ćwiczenia.
Tylko ona mnie zawsze chce i nigdy  nie zostawi.
Jak dobrze czasem być czegoś pewnym w życiu.
Ona.
Nie zwraca uwagi na moje błędy językowe, lubi każdy kolor moich paznokci.
Wie ,że poranna kawa to świętość.
Pijesz żeby zapomnieć o tym.
Nie prawda! O tym nie da się zapomnieć. Nie po tylu latach!


Moje myśli dziś jak po linie chód.



środa, 5 września 2012

na śliskich słowach wywracamy się


Nie uważasz ,że jesteś za chuda?

Nie do cholery! Nie jestem i nigdy nie będę za chuda!
Czy to tak ciężko zrozumieć?
Będę się odchudzać czy jej się to podoba czy nie.

Bardzo mi przykro droga mamo ale nie mam już 16 lat i nie możesz mi niczego zabronić.
 





W szparkę ust włożę klucz
niech się cisza stanie.