środa, 31 grudnia 2014

Każdy no­wy rok jest szansą by coś zacząć na no­wo.

Dziś zmieniamy tą magiczną cyferkę na końcu daty.
4 zamieniamy na 5.
Przed nami 365 nowych dni.
Dni, od których oczekujemy ,że będą lepsze od minionych.
A przecież to zależy głównie od nas. 99% to nasz wkład a 1% to szczęście, przypadek, zdarzenie losowe.
Niestety należę do większości tych osób, które myślą ,że Nowy Rok będzie lepszy, bo po prostu będzie.
Chciałabym żeby był przełomowy, żeby coś się w moim życiu zmieniło.
Nowa praca? Zaręczyny? A może coś jeszcze? A może wszystko na raz?
Chciałabym wykorzystać ten rok jak najlepiej żeby za rok pisząc tutaj post, napisać "ten rok przeżyłam tak jak chciałam".
Nie mam postanowień, bo już dawno przestałam się oszukiwać ,że będę się ich trzymać.
Jak się czegoś chce to się działa a nie tworzy postanowienia.
Chcę tylko żeby było lepiej niż teraz.
I tego też życzę Wam.
Oby Nowy Rok był jeszcze lepszy, bo chyba ten nie był taki najgorszy ;)


Stary rok kończę z wynikiem 44 kg

piątek, 5 grudnia 2014

...

Czasami w jednej chwili zmienia się wszystko.
Kilka zdać z ust kochanej osoby sprawia ,że świat wali się jak domek z kart.
Zastanawialiście się kiedyś jakie są najbardziej bolące słowa w życiu?
Sytuacje?
Dla mnie najgorsza jest obojętność i niewiedza.
Nie chcę się rozpisywać o minionych dniach ale było źle.
3 dni mieszkałam u koleżanki i myślałam ,że oszaleję.
Powinniśmy od siebie odpocząć, przemyśleć wszystko z dala od siebie...


środa, 26 listopada 2014

Każda zi­ma w naszym życiu uczy nas pielęgno­wać piękno wiosny.

Nie chce zaniedbywać bloga.
Kiedyś pisałam często, regularnie.
Teraz nie umiem.
Nie chce mi się? Nie, często otwieram 'nowy post' i...nic.
Zwyczajnie nie wiem co pisać.

Wafle ryżowe i serki lekkie to podstawa mojego żywienia.
Pogoda nie pozwala na bieganie po lesie.
Od jutra będę starała przekonać się do biegania na bieżni.
Od jutra wracam też na basen.
To tyle jeśli chodzi o dietę, jedzenie.

Nie mogę ogarnąć pędzącego czasu.
Dopiero co były wakacje a za miesiąc święta.
Święta...
Ja spędzę je ze swoją rodziną, on ze swoją.
- czy po ślubie też tak będzie?
- póki co nie planujemy ślubu więc nie masz się co martwić
No właśnie...nie planujemy nic.
Czuję ,że stoję w miejscu. A ja potrzebuję jakiejś zamiany, bo czuję ,że się duszę w obecnej sytuacji.
Żyję z dnia na dzień, bo żyję.
Brak mi celu. Celu do ,którego chciałabym dążyć z całych sił.
Nie tak wyobrażałam sobie moje życie.
Chyba brak mi odwagi żeby coś zmienić.
Może z nowym rokiem?
To przecież zawsze dobry czas na zmiany....

środa, 19 listopada 2014

jestem

Jestem, jestem.
Tak długiej przerwy tutaj chyba nie było.
Nie wiem kiedy minęło aż tyle czasu.
Sama nie wiem czemu nie pisałam.
Brak czasu, weny do pisania?
A może po prostu były ważniejsze sprawy na głowie.

Ale jestem.


U mnie bez większych zmian.
W sumie bez małych też.
Dzień mija za dniem i jakoś specjalnie jeden od drugiego się nie różni.
Może pogoda za oknem bardziej przygnębiająca.
Nie ma liści na drzewach, jest szaro, ponuro i zimno.

Dieta trwa, choć ciężko to nazwać jeszcze dietą.
Zmieniłam swoje nawyki jedzeniowe już dawno.
Ale od dzisiaj eksperyment- codziennie na czczo szklanka wody z cytryną.
Gdzieś słyszałam ,że to pomaga w diecie, zobaczymy.
 

sobota, 16 sierpnia 2014

Bo po­wodem łez mat­ki jest miłość

Ostatni tydzień mógłby się nie wydarzyć.
W niedzielę wizyta u rodziców, na początku fajnie miło, na koniec usłyszałam ,że jestem za chuda, że wystarczy tego odchudzania itd. Wróciłam do siebie w średnim humorze, ale w sumie jak zawsze olałam to co mówiła matka.
W poniedziałek odebrałam od niej telefon...
Nie pozwolę ci się zagłodzić na śmierć!
Jak ty wyglądasz?! 
Jak umrzesz to nie pozwolę otworzyć trumny, bo nie będę się za ciebie wstydzić!
Potem pytanie o wagę, skłamałam ,że ważę 45kg, że po prostu więcej ćwiczę ale jem normalnie.
Jak przyjedziesz do nas to cię zważę i jak będziesz ważyć mniej to zadzwonię do T.
Jak schudniesz to cię zabiorę z powrotem do nas.
O tak! Niedoczekanie!
Wczoraj kolejny telefon...
Rozmawiałam z tatą, powiedział ,że przyjadą, powiedziałam ,że ok.
I potem dotarło do mnie ,że przecież znowu się zacznie.
Wpadłam w panikę, zaczęłam się trząść i wymyślać co zrobić żeby ważyć więcej, na wypadek gdyby jednak mojej kochanej mamusi wpadł do głowy pomysł zważenia mnie.
Założyłam pod spodnie leginsy- dzięki temu nie wisiały a były ładnie opięte.
W stanik powsadzałam baterie, wypiłam tyle wody ,że miałam ochotę się porzygać.
43,7kg
Brakuje jeszcze 1,5kg
Odpuściłam, nie dałam rady już więcej nic zrobić, schowałam swoją wagę i czekałam.


Byli dosłownie 10-15min.
Zabrali samochód do naprawy.
Słowem się nie odezwała na temat wagi, wyglądu a nawet nie padło znienawidzone przeze mnie 'Co jadłaś?'
Tym razem się udało.
ufff....



42,7 kg

czwartek, 7 sierpnia 2014

raz na wozie, a raz pod

Ostatnie 3 dni dały mi nieźle popalić.
Nie lubię gdy się kłócimy.
Ze złości żołądek zawiązuje się w supeł i nie ma możliwości zjedzenie czegokolwiek.
Przedwczoraj głodówka.
Wczoraj 410 kcal i spalone 240kcal
Dzisiaj póki co 320kcal, dojdzie jeszcze jakaś zupa, pewnie pomidorowa, bo mi T. nie pozwoli tak nie jeść.

Chyba łapie mnie jakieś przeziębienie.
Boli mnie gardło, mam taki dziwny kaszel i jest mi strasznie zimno.
No dawno nie byłam chora.

Bolą mnie łydki.
7,8km wczorajszego spaceru zrobiło swoje.


42,9 kg

sobota, 2 sierpnia 2014

pretty girls don't eat

Ostatnio ciągnie mnie w stronę głodówek.
Wiem ,że to nie jest dobry pomysł, ale czasami tak bardzo korci.
To uczucie gdy po całym dniu kładziesz się do łózka z pustym żołądkiem.
Uczucie lekkości, zadowolenia, uczucie bycia lepszym od innych.
Cholernie uzależniające, jak narkotyk.
Tak samo jak z używkami, ciężko z tym skończyć.
Jak ćpun z czasem chcesz więcej i więcej.
 Nie wiesz kiedy i sięgasz dna a nie widzisz ,że coś jest nie tak.
Nie bierzcie się za ten 'narkotyk'.

piątek, 1 sierpnia 2014

Some people want it all...

Zaniedbałam ostatnio dietę.
Nie, zaniedbanie to złe słowo.
Po prostu nie przykładałam się do niej.
Jadłam kiedy i co chciałam.
Nie ćwiczyłam od powrotu z wyjazdu.
O dziwo waga 43,7 i -1cm w udzie.



Waga 43,7
Udo 45,5 cm

piątek, 18 lipca 2014

w każdym z nas czas zatrzymuje się nie raz

Jestem, żyję.
Od ostatniego wpisu minęło kupę czasu, powiem szczerze ,że nawet nie zauważyłam kiedy.
Tak naprawdę ani nie miałam czasu ani weny na pisanie.
Postaram się pisać regularnie.
Zaczęły się wakacje, o ile ludzie pracujący mogą mówić o wakacjach...
U mnie ogólnie bez większych zmian. Czasami mam wrażenie ,że mój ED trochę przysypia gdzieś we mnie ale niestety za chwilę budzi się ze zdwojoną siłą. No cóż...taka prawda ,że chyba bez terapii się go nie pozbędę, a na to jeszcze nie jestem gotowa.
Waga z wczoraj to 44,7kg, nie mierzyłam się, nadrobię to.
Jem jak jem...ale raczej rzadko przekraczam 900-1000kcal. Nie liczę zbytnio tego co jem, ale obstawiam ,że jest to max 700kcal. Staram się jeść zdrowo, o ile przy takim jedzeniu można tak powiedzieć. 
Mój T. ma czasem naleciałości z pilnowaniem mnie, nie pozwala mi wyjść z domu bez śniadania, pyta dokładnie co jadłam itd. Czasami wygrywa on, czasami ja, w zależności ile mam danego dnia siły do walki z nim.
Przez ciągłe wyjazdy a potem nadrabianie w pracy, wypadłam trochę z rytmu ćwiczeń i biegania. Mam nadzieję ,że jak uporam się ze wszystkim w pracy to będę mogła znowu biegać. 
Obiecuję zaglądać częściej.

środa, 28 maja 2014

dobre momenty jak fotografie, zbieram w swej głowie jak starej szafie

za niedługo będzie moja rocznica.
Dokładnie 14.06.2006 roku zaczęłam prowadzić bloga i opisywałam moją walkę z ciałem i kilogramami.
8 lat...
8 lat tylu zmian.
Matura, studia, chłopaki, wyjazdy, rodzice, szpital...
Jedno pozostało niezmienne- walka z ciałem.
Tylko sposoby się zmieniły, teraz już nie umiem tak jak kiedyś.
A może za dobrze wiem czym to 'pachnie'?
I styl pisania inny. 
Ale co się dziwić jak wtedy miałam jakieś 18 lat.
Lubię czasami wracać do tamtego bloga.
Czytając go uśmiecham się a czasami myślę jaka byłam żenująca ;)
Myślę o dziewczynach z tamtego okresu.
Co się z nimi stało?
Czy nadal tak jak ja walczą o siebie?

środa, 21 maja 2014

Życie niekontrolowane jest bezwartościowe

Za oknem temperatura wzrasta co powoduje ,że humor u mnie bardzo dobry ale i chęci jakiegokolwiek wyjazdu coraz większe.
Za miesiąc rejs po morzu śródziemnym a moje ciało nadal nie jest idealne.
Ale walczę, jem zdrowo- błonnik, otręby, owoce, warzywa, kurczak, nabiał.
Staram się codziennie biegać, min 5km.
Odpuszczam tylko w środy, bo mam 2h fitnessu.
W weekendy też bywa różnie z racji mojej pracy ale może to i lepiej, bo mięśnie mają czas na regenerację.
Zamówiłam sobie z pewnej strony z rzeczami dla sportowców kilka rzeczy i mam nadzieję ,że dzięki małym wspomagaczom do 21 czerwca osiągnę chociaż połowę tego czego chcę.
Poza dietą wszystko bez zmian.
Pracuję gdzie pracowałam. Wiele osób mnie pyta czy mnie to nie męczy. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Owszem męczy mnie to ,że każdy weekend spędzam w klubie, że nie mogę wyskoczyć ze znajomymi na weekend za miasto czy chociażby zrobić głupiego grilla. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie siebie w innej pracy, pracy za biurkiem, codziennie od 8-16, to nie dla mnie. Tutaj w tygodniu chodzę 3 dni i jak mam ochotę to przyjeżdżam o 7 rano a jak nie to o 13. 
Z T. wszystko idzie w dobrą stronę, za 2 miesiące stuknie nam rok. Zleciało nie wiadomo kiedy. Pies nam rośnie i rozrabia. Do domu tylko rzadko wpadam i dzwonię też nie często. Matka ma mi to trochę za złe, dobrze ,ze zaraz dzień matki to jakoś jej to wynagrodzę.

Trzymajcie się chudo! ;)

środa, 30 kwietnia 2014

wszystko ma swoje wady, zalety

Nawet nie wiem kiedy minął miesiąc jak mnie tutaj nie było.
Zaglądałam, miałam chęć coś napisać ale albo nie było o czym albo nie miałam wystarczająco czasu.
W zasadzie przez ten miesiąc nic się nie zmieniło. Może drzewa są bardziej zielone, świeci więcej słońca i jest cieplej. U mnie bez zmian.
Walczę z wagą i ciałem.
Nie tak drastycznie jak kiedyś.
Chcę odżywiać się zdrowo.
Chcę mieć piękne i zdrowe ciało, choć przyznam ,że wygląd kościotrupa nadal mnie kusi.
Może też dzięki niemu jest inaczej?
Nie zmusza mnie do jedzenia, czasem trochę pilnuje.
Ale chyba jestem szczęśliwa dlatego jedzenie i ed trochę ucichł.
Pod koniec czerwca mam urlop. Zaplanowany rejs statkiem.
Do tego czasu muszę osiągnąć dużo, bardzo dużo!
Dlatego zaciskam pasa.
Wczoraj 5km biegu, dzisiaj fitness.
Majówka niestety pracująco ale mam nadzieję ,że znajdę siłę na jakąś aktywność fizyczną.


czwartek, 27 marca 2014

no wy ty, now ja

Nawet nie wiem kiedy zleciał ten ponad miesiąc mojej nieobecności.
Zaglądałam tu, klikałam 'nowy post' po czym naciskałam czerwony przycisk przeglądarki.
Dużo się w międzyczasie zmieniło. Nie. Źle. Nie zmieniło, dużo rzeczy zrozumiałam.
Zawsze wiedziałam ,że dziewczyny podświadomie szukają partnera takiego jak swój ojciec ale teraz rozumiem to doskonale. On taki nie jest, ani trochę nie przypomina mojego taty.
Często się zastanawiam po jakim czasie i czy w ogóle odkryłabym to gdybyśmy nie zamieszkali razem.
Jeśli chcecie poznać dobrze drugą osobę to zamieszkajcie z nią!
Nie wiem co mam robić, znowu czuję się jakaś zawieszona. Nie mogę zrobić jakiegoś większego kroku w przód, bo nie wiem jak długo jeszcze z nim wytrzymam. Czuję się jakbym mieszkała z dzieckiem a nie dorosłym facetem. Kocham go ale momentami mam tak serdecznie tego wszystkiego dosyć ,że najchętniej spakowałabym się i wróciła do siebie! 
Staram się trzymać dietę i biegać kiedy tylko jest pogoda.
Niestety w ostatnim czasie jestem trochę zabiegana więc nie pilnuję posiłków itp.
Nie wchodziłam też dawno na wagę.
Spóźnia mi się okres....tydzień.
Zrobiłam 3 testy ,które wyszły negatywnie.
Nigdy nie moje okresy nie były regularne, ale od jakiś 3-4m-cy przychodził jak w zegarku, stąd moja obawa dlaczego nagle go nie ma.
Nie zanudzam...zajrzę jak się sprawy trochę wyprostują.

środa, 5 marca 2014

zagubiona

Nie wiem ostatnio co robić.
Czuję się jakaś zawieszona.
Nie wiem, w którą stronę iść.
Boje się przyszłości, nie wiem co będzie.
Mieszkamy razem, niby jest ok ale czasami mam jakieś głupie myśli.
Bo nie wiem czy to ma sens, czy aby nie marnuję z nim czasu.
Nie mam do niego zaufania w 100% co mnie trochę niszczy.
Mówię mu to otwarcie, on mówi ,że mnie kocha jak nikogo na świecie ale ja jednak jakoś zwyczajnie nie potrafię w to wierzyć. Choć tak bardzo bym chciała!
Ciężko mi wyobrazić sobie nasze wspólne życie, naszą przyszłość.
Nie wiem czego on chce, nie wiem czego ja chcę.
Z każdym dniem jesteśmy starsi a mam czasami wrażenie ,że czas staje żeby nagle przeskoczyć o kilkanaście dni. 
Nie mam zupełnie pomysłu na to co robić.
Chciałam odejść z pracy, niestety nie przyznali mi dofinansowania. 
Chcę iść na studia doktoranckie lecz nie wiem czy się dostanę.
I tak to własnie jest....zawsze pod górę, zawsze nie tak.
I co z tego ,że dieta wychodzi, że waga pokazuje ,że chudnę skoro reszta jest do dupy?
Jakiś mam dzisiaj dzień słaby.
Dobrze ,że on dzisiaj już wraca.

nadal 45 kg

poniedziałek, 3 marca 2014

Some just want everything

Przyznaję się otwarcie ,ze jedzenie nawet 3-4 posiłków mi nie wychodzi.
Nie mam czasu, nie mam chęci, boje się ,ze to za dużo.

Mam wagę, nareszcie.
45kg sprawiło ,że mam jeszcze większą motywację.
Staram się odżywiać zdrowo w limicie 1000kcal.
Kupiłam buty do biegania.
Pierwszy bieg za mną.
6km...sama byłam w szoku ,że dałam radę.
Zakwasy miałam potem przez 3 dni ale nie żałuję.
Dzisiaj idę biegać sama, bo on wyjechał na 3 dni.


wtorek, 25 lutego 2014

1.

Mogę ci przypominać o jedzeniu tylko nie wiem czy ty tego chcesz.
Nie chcę.
Uwolniłam się spod nadzoru rodziców i nie chcę żeby teraz kontrolował mnie on.
Muszę popracować nad metabolizmem, 2-3 posiłki dziennie nie są dobre, metabolizm zwalnia przez co ciężej się chudnie a lato coraz bliżej...
Dlatego muszę się nauczyć jeść mało ale często!
Limit dalej mam zamiar utrzymywać ten sam, muszę tylko mądrze go rozłożyć na cały dzień, na chociaż 4 posiłki.
Nie będzie łatwo ale muszę w końcu to ogarnąć.
Notatki w telefonie będą mi przypominać o porach jedzenia.

Zaczynam!
day 1

środa, 19 lutego 2014

prawie dorosłość

Brak swojego komputera sprawił ,że nie mogłam napisać wcześniej.
Ostatnie 2 tygodnie mnie wykończyły.
Najpierw nie było jego a ja miałam na głowie jego firmę + swoją pracę.
Wrócił- przeprowadzka, co też do najlżejszych i najfajniejszych rzecze należy.
Teraz jest już spokojniej.
Mieszkamy razem, póki co bez zgrzytów.
Jedzenie też nie jest problemem, on raczej nie wtrąca się w to co jem i kiedy.
Czasem tylko zapyta co jadłam.
Nie wiedziałam ,że to kiedyś powiem ale tęsknię czasami za domem.
Za miejscem, budynkiem - nie ludźmi.
Czasami mam wrażenie jakbym była na wakacjach, że za parę dni wrócę do domu i będzie normalnie.
Niestety, teraz to jest mój dom, mój normalny dom.
Myślałam ,że łatwiej mi będzie się przyzwyczaić do nowej sytuacji a jednak nie jest łatwo.
Staram się jak najlepiej trzymać diety, niestety nie mam za dużo czasu na ćwiczenia.
Ale będziemy razem biegać.

wtorek, 28 stycznia 2014

wszystko co dobre szybko się kończy

3 dni w górach zleciały szybko.
Było wesoło i męcząco.
Wróciłam ze strasznymi zakwasami na nogach, plecach ale najbardziej dają mi się we znaki ręce.
Pierwszy raz na desce dał mi nieźle popalić ale spodobało mi się i będę uczyła się dalej.
Mamy w planach jechać pod koniec marca do Włoch lub Francji.

Jedzeniowo dobrze.
Nie zmuszał mnie do jedzenia, jadłam co chciałam i ile chciałam.
- dobrze ,że coś zjadłaś, nie będę się martwił o ciebie
Dzisiaj odpuściłam basen, bo ledwo ruszam rękami.
Jutro 2h fitnessu a w czwartek i piątek basen.

Przede mną 2 ciężkie tygodnie.
On w sobotę wyjeżdża i będę miała na głowie jego firmę + swoją pracę, a u mnie na początku miesiąca jest co robić.
Czekam na wieści w sprawie dofinansowania.
Mam nadzieję ,że już niedługo dostanę jakieś info.

czwartek, 23 stycznia 2014

być kobietą, być kobietą

Nie mam ostatnio weny ani ochoty na pisanie.
Nic się nie dzieje.
Chyba wpadłam w małą rutynę.
W sobotę rano jedziemy do Zakopanego.
Przede mną pierwszy raz na desce, może być ciekawie.

Dieta w porządku.
Limit nadal to 1000kcal choć najczęściej wychodzi 700-800kcal.
Jak tak dalej pójdzie to mam nadzieję ,że w wakacje założę bezstresowo kostium i będę z siebie choć trochę zadowolona.
Wczoraj pierwszy raz byłam na siłowni. Podobało się, nawet faceci mi nie przeszkadzali.
W tym tygodniu brak basenu z powodu okresu.

Nasza przeprowadzka coraz bliżej.
Za tydzień On wyjeżdża na tydzień do Włoch na narty.
A za ok 20dni będziemy już w naszym domu.


czwartek, 16 stycznia 2014

nie jest łatwo być kobietą

No i mamy zimę. Prawdziwą zimę.
W mieście co prawda aż tak tego nie widać ale u mnie na wsi jest jak w innej krainie.
Białe drzewa, białe płoty, białe wszystko.

Za miesiąc o tej porze będziemy we własnym domu.
Sami, tylko ja i on.
Boję się trochę wspólnych posiłków itd. ale mam nadzieję ,że jak przyzwyczaję go do moich pewnych nawyków żywieniowych to nie będzie się dziwnie patrzył.
Podoba mi się ,że będę mogła gotować po swojemu.
Minimalna ilość tłuszczu, same zdrowe rzeczy.
Zupy bez śmietany, sałatki bez majonezu, chude sery i dużo warzyw.
Chcę na lato być choć odrobinę zadowoloną ze swojego ciała.
Póki co trzymam się postanowień noworocznych, jem w limicie 1000kcal, chodzę na basen, wczoraj wreszcie poszłam na fitness na 2h. Kupiłam od razu karnet żeby mieć motywację.
Później chcę biegać z nim, jak tylko będzie cieplej.
Boje się ale mam nadzieję ,że to będzie cudowny czas i wielka zmiana w moim życiu.

Tryb oszczędzanie włączony.
Otworzyłam rachunek oszczędnościowy, chcę w miesiącu przelewać na niego min 500zł.
Wiem ,że przeprowadzka nas trochę będzie kosztować ale damy radę.
Staram się o dofinansowanie, dzisiaj składam papiery.
Fajnie by było jakbym je dostała i jakby mój pomysł wypalił.
Mam nadzieję ,ze to będzie dobry rok.

Środa:
- śniadanie- 350kcal
- obiad- 200kcal
- 2h fitnessu

środa, 8 stycznia 2014

kropki kreski

Chyba trochę przesadziłam wczoraj z basenem, 44długości po 25m.
Dzisiaj czuję nogi i plecy. Pływam żabką, bo tak umiem i lubię.
Dzisiaj miał być znów basen ale po wczoraj nie czuję się na siłach.
Jadę z nim do Częstochowy, obym zdążyła wrócić na fitness.

Bilans:

- kawa z mlekiem 50 kcal
- Activia owsianka+ 2 chlebki pełnoziarniste- 300 kcal
- sok pomidorowy- 40 kcal
- 2 chlebki pełnoziarniste- 140 kcal
- biały ser- 60 kcal
+ basen 44x25m


chudnij suko!

wtorek, 7 stycznia 2014

świat poukładać żeby miał sens

Cyk!
Zmieniamy kolejną cyferkę w dacie. Kolejny rok zleciał jak z bicza strzelił.
Święta bez śniegu to nie święta. Dziwnie się czułam, niby choinka, niby kolędy ale czegoś tu brakowało. Nigdy co prawda nie byłam miłośniczką śniegu ale białe święta są fajne.
Święta minęły spokojnie, bez obżarstwa ale i bez ćwiczeń.
Sylwester z nim i znajomymi nad morzem. Pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie, spacer po pustej plaży- mistrzostwo!
A teraz powrót do szarej rzeczywistości.
Przy okazji nowego roku każdy robi postanowienia. Ja nigdy za tym nie przepadałam, bo jak się czegoś naprawdę chce to nie potrzeba postanowień, wszystko wychodzi naturalnie.
Dla mnie ten rok będzie rokiem dużych zmian. Od lutego będziemy mieszkać razem. Boje się trochę tego, bo wyprowadzka z domu to już większy krok w dorosłość, już nie będę pod skrzydłami rodziców. Ale cóż...kiedyś to i tak musiało to nastąpić, taka kolej rzeczy.
Moje postanowienia:
1. Zdrowe odżywianie- bez schodzenia poniżej 500kcal ale też nie przekraczanie 1000kcal.
2. Ćwiczeni, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia! 4x w tygodniu basen, w środy 1-2h fitnessu. Może uda mi się jeszcze coś ciekawego znaleźć.
3. Dostać się na studia doktoranckie.
4. Ruszyć z dofinansowaniem z UE i własną działalnością.
5. Wziąć się porządnie za naukę języków.
6. Być zawsze uśmiechniętą i nie mieć powodów do zmartwień ;)

2013 rok był w brew pozorom dobrym rokiem, oby ten nowy był lepszy!