środa, 27 listopada 2013

Niestety, przyszłość nigdy nie przychodzi - zawsze jest teraźniejszość.

- Gdzie masz mięso?
- Nie mam, ja tak jem.
- Boi się ,że przytyje
- Widzę muszę częściej rozmawiać z twoimi rodzicami, bo wszystkiego mi nie mówisz.
Super, dzięki mamo.

Boje się jak to będzie z moim jedzeniem kiedy zamieszkamy razem.
Póki co jest wszystko ok, czasami o coś zapyta ale nie drąży tematu.
Z jednej strony chciałabym już z nim mieszkać a z drugiej tak cholernie się boję.




Nienawidzę swojego ciała!
Nie mogę patrzeć w lustro, dotykać się.

wtorek, 19 listopada 2013

przez miasta kłamastw zmuszeni biec co dnia

Pustka.m.
Mętlik w głowie.
Czuje ,że coś tu jest nie tak.
Nie jest tak jak być powinno.
Dlaczego?
Nie wiem...

Chyba nasze 2 poważne rozmowy zostawiły za duży ślad we mnie.
Straciłam jakby trochę zaufania?
Ziarno niepewności wypuszcza korzenie.
Wszystko wpada ze skrajności w skrajność.
Raz jest wszystko super, raz mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę.
Mam dosyć takich huśtawek.
To nie dla mnie.
Ostatnio myślę ,że lepiej się rozstać niż tak niszczyć siebie nawzajem.
Tak byłoby lepiej, chyba.
Mi by było lżej, chyba.
Nie chcę ciągle zastanawiać się co tym razem zrobiłam nie tak.
Znów mam wątpliwości czy to wszystko ma sens.

Ciężko jeść z zaciśniętym żołądkiem.
Muszę jeść śniadania.
Muszę.
Jeszcze 9 m-cy.
Nie mierzę się, nie ważę.
Jestem jakaś taka obojętna na wszystko.
Zapominam jeść coś więcej niż śniadanie, które jeść muszę.
Czekam aż okres się skończy i wracam na basen.

Chcę być chuda, jak dawniej.
Trochę jemu na złość.


piątek, 15 listopada 2013

myśl o przeszłości tyl­ko wte­dy, kiedy może ci ona spra­wić przyjemność

Dokładnie rok i 1 dzień temu napisałam tutaj jak chciałabym żeby było za rok.
Dziś to przeczytałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Nie, nie mieszkam w Warszawie.
Nie, nie noszę 'niebotycznie wysokich szpilek'.
Nie, nie pracuję w wielkiej firmie.
Tak, jeżdżę czarnym grande punto.
I chyba najważniejsze...tak, jest on.
On, z którym się przytulam.
On, z którym chodzę na kolacje do restauracji.
On, z którym oglądam wieczorem filmy.
On, z którym wyjeżdżam, chodzę po górach i uprawiam sex.
On, którego kocham choć tego nie chciałam.
On...
Pojawił się dokładnie 246dni po napisaniu tamtego posta.
Od 118 dni jesteśmy prawie nierozłączni.

A gdzie będę za rok o tej porze?



A Ty?
Gdzie będziesz za rok o tej porze??

środa, 13 listopada 2013

Płacz ile chcesz, po­myśl tyl­ko, czy warto.

Ostatnie tygodnie były ciężkie. Zwątpienie, płacz, rozmowa. Potem wszystko wróciło do normy...na kilka dni. Jadę na weekend w góry - jedno zdanie, które znów sprawiło ,że miałam ochotę podziękować za te wspólne miesiące. I znów nastał tydzień gdzie byliśmy sobie obcy, każde z nas starało się bardziej robić drugiej osobie na złość, takie miałam wrażenie. Czułam ,ze wszystko się wali i jeszcze chwila a zniszczymy siebie tak bardzo ,że nie będziemy potrafili powiedzieć sobie na ulicy zwykłego cześć. W niedzielę byliśmy w teatrze ale nadal było obco, nie tak miało być, mieliśmy potem inne plany na wieczór, jak zwykle wyszło źle. Potem telefon, miał być krótki, wyszły 2h. To byłby bardzo ważne 2h, w ciągu których powiedzieliśmy sobie wszystko szczerze i otwarcie i teraz jest dobrze. Zaczynamy od nowa nasz związek.
- Ostatnio wyjaśniliśmy sobie wiele, jesteś dla mnie ważna, traktuję cię poważnie, nie chcę żebyśmy mięli przed sobą jakieś tajemnice. Powiedz mi to czego nie chciałaś mi jakiś czas temu powiedzieć.
Stało się. Powiedziałam mu o ed. Jego reakcja była dosyć dziwna. Usłyszałam: wiele dziewczyn tak robi, poradzimy sobie z tym. Nie powiedziałam mu tylko o skali tego zjawiska, nie powiedziałam o walkach w domu z rodzicami, o wadze 36kg itd. Nie chciałam się wdawać w szczegóły, bałam się ,ze mnie będzie pilnować itp. a mi to zupełnie nie jest do niczego potrzebne.
Wczoraj robił sobie kolację, nie chciałam z nim zjeść. 
- Teraz jak już wiem, nie będzie tak łatwo.
Pomyślałam tylko ,że za mało mnie zna. Na szczęście po kęsie kurczaka odpuścił.
Boje się trochę co będzie jak razem zamieszkamy. A czas biegnie nieubłaganie. Już jest połowa listopada, zaraz będą święta a po świętach zwalania się dom, w którym mamy mieszkać.

Nie mam czasu na ćwiczenia. Nie mam siły, nie mam chęci. Pogoda za oknem mnie dobija. Wyjście na dwór jest dla mnie istną katorgą. Nienawidzę zimna! Jest szaro, buro, zimno i smutno. 
Boli mnie gardło i od jakiegoś czasu mam problem z kolanem.
Za tydzień powtarzam badania, ciekawa jestem czy bardzo posypało mi się zdrowie w ciągu 1,5 miesiąca brania leków.