czwartek, 26 lipca 2012

I w ciężkiej cho­robie tkwi dob­ro. Kiedy ciało słab­nie, sil­niej czu­je się duszę.

Dzień pierwszy bez jogurtu.
Muszę sobie wymyślić coś zamiast, co mogłabym jeść.
Będzie ciężko, bo jogurty to w zasadzie jedyne co jadłam.
Coraz częściej myślę o głodówce i paradoksalnie o powrocie do normalności.


Chcę być zdrowa ale nie za cenę utycia.


Jakie to wszystko chore i nienormalne!
Popieprzone.
Nie życzę nikomu aby wpadł w to gówno.



środa, 25 lipca 2012

Są chwi­le, by działać i ta­kie, kiedy na­leży po­godzić się z tym, co przy­nosi los.

     Matka pojechała do brata. Cały dzień więc będzie spokojny, nie będzie pytań o jedzenie, gadania itp. Jest ojciec ale on nachla się wódy i pójdzie spać. Zrobiłabym głodówkę choć wiem ,że nie powinnam. Dobrze ,że choć tyle rozumu w głowie mi zostało na stare lata. hyh...
Dzisiaj patrząc w lustro wracałam do tamtych chwil sprzed lat gdy waga wynosiła 38kg. Zapadnięte policzki, uda o 2,5cm chudsze...piękne czasy. Coraz częściej godzę się z tym ,że one już nie wrócą. Jeśli uda mi się zrzucić z uda jeszcze chociaż 1cm będę zadowolona.
Jak długo to wszystko jeszcze potrwa? Czy uwolnię się kiedyś od niej? Czy będę na tyle silna by zrobić to i powiedzieć żegnaj?
Wiele osób by powiedziało 'chcieć to móc'. Nie zgadzam się z tym. Denerwuje mnie kiedy ludzie tak mówią, bo to gówno prawda! Nie raz w życiu bardzo czegoś chciałam ,starałam się, dążyłam do tego a na końcu dostawałam i tak po dupie!
Dlatego chyba teraz jestem nastawiona na wszystko na nie. To mi się nie uda, z tego nic nie będzie. Zawsze lepiej się miło zaskoczyć niż gorzko rozczarować...
      Muszę odstawić albo kawę albo mój ulubiony jogurt, bo mam problemy z cerą. Gdy byłam te kilka dni na wyjeździe nie piłam ani kawy ani nie jadłam tego jogurtu i wszystko było ok. Wróciłam do kawy i jogurtu i wszystko wróciło...


Cisza rozdziela bardziej niż przestrzeń.
Cisza nie przynosi słów.
Cisza zabija nawet myśli.


Nie ważę się więc nie pytajcie o wagę.


   

wtorek, 24 lipca 2012

Prawda zabija nadzieję.

Lubimy żyć nadzieją.
Tak naprawdę lubimy być okłamywani.
I choć często mówimy ' powiedz prawdę' tak naprawdę nie chcemy jej znać.
Czasami lepiej o pewnych rzeczach nie wiedzieć.
Ja już wiem.
Prawda zabiła moją nadzieję ,że coś między nami będzie.
Smutne ale prawdziwe.
Widocznie tak musiało być.
Już nie ma nadziei.
Twardo stąpam po ziemi.
Tak, teraz będziemy się kolegować jak wcześniej.


W pierwszym momencie byłam w szoku.
Nie mogłam ogarnąć tego co mi powiedział.
Ale ogólnie to czuję jakąś dziwną...ulgę.








Matka czepia się o jedzenie.
Ciągle słyszę' co jadłaś??'
Mam dosyć.
Ale jeszcze tydzień i kończy jej się urlop.






Dos­ko­nale gram taką, której jest wszys­tko jed­no, którą nic nie złamie. 
Wszys­cy mi wierzą, na­wet ja sa­ma.
 Do­piero nocą, gdy z ulgą ściągam maskę,
 do­ciera do mnie, że znów narozrabiałam.

czwartek, 19 lipca 2012

Cier­pienie na­leży do życia. Jeśli cier­pisz, znaczy, że żyjesz. Pogódź się z tym mała dziewczynko.

Rozpadłam się.
Na miliony kawałeczków.
Mój mózg mimo iż ma 24 lata nadal nie potrafi zrozumieć pewnych rzeczy.
Nie da się opisać słowami stanu w jakim się teraz znajduje.
Coś jakbym była trochę tutaj a trochę gdzieś...
Trochę jakbym była na haju?
Trochę jakbym była...w szoku?
Trochę jakbym... sama nie wiem.
Dzisiaj potrzebuję głodówki!

Człowiek uczy się na błędach.
To był mój kolejny.
Ale przecież niczego w życiu nie można żałować...

''wyluzujmy trochę ze sobą"

sobota, 14 lipca 2012

Może wariat to po prostu członek jednoosobowej mniejszości.

Jutro rano wsiadam w pociąg i uciekam.
Od miasta, od wsi, od ludzi.
Pora odpocząć psychicznie a nowe miejsce w takim przypadku jest najlepsze.
Pora poukładać w głowie pewne rzeczy.
Pora przemyśleć na spokojnie parę spraw.
Mam nadzieję ,że będą to dobrze wykorzystane dni.
I tylko boję się jedzenia.
Bo nie jadę sama.




Wracam w środę późnym wieczorem.
Obym nie wróciła grubsza!

poniedziałek, 9 lipca 2012

Je­dyna wol­ność to zwy­cięstwo nad sa­mym sobą.

Kolejne dni lipca mijają nie wiadomo kiedy.
Dni wyglądają tak samo.
Gorąco duszno i nic się nie dzieje.
Czytam książkę za książką.
I nic.
Dzisiaj miałam być daleko, odpoczywać psychicznie.
Niestety rozłożyła mnie znowu choroba.
To beznadziejne.
Przynajmniej raz na dwa miesiące jestem chora, czasami i nie ma miesiąca bez czegoś.


Czuję się gruba.
Jestem gruba.
Nie mogę patrzeć na swoje obleśne ciało!
I nie mówi mi ,że wyglądam chudo, bo widzę ,że nie!
Trzeba mocniej zacisnąć pasa!