wtorek, 26 lipca 2022

lustro

 Prysznic.

Lustro.

Jak ja kurwa nienawidzę swojego cielska! 

poniedziałek, 25 lipca 2022

Żal mi tylko marzeń. Dziecięcych dni, moich dni

 5 dni z mamą i dzieckiem.

Za dużo dla mnie.

Ostatnio tyle czasu spędziłyśmy razem na ostatnich wspólnych wakacjach czyli pewnie z jakieś 12lat temu?

Nie było źle choć nie chciałabym tego powtarzać zbyt często. Niemniej uśmiechałam się, bo to był wyjazd dla niej. Ah cóż za poświęcenie z mojej strony, prawda? 

Wolałam przygryźć wargę przez 5 dni niż potem cały rok wysłuchiwać zażaleń.

Ona z wyjazdu zadowolona i to najważniejsze.

Jak byłam nastolatką to często marzyłam (?)/ wyobrażałam sobie ,że jak będę dorosła i będę miała swoją rodzinę to nasz kontakt będzie inny. Fajny. Jak matki i córki z filmów. 

Lata minęły i tak nie jest.

Dystans.

Tak bym to ładnie nazwała.

Nie potrafię przywołać żadnego miłego wspomnienia z dzieciństwa. Mówię o tym świadomym, nie o tym co mi opowiadali co fajnego robiłam z mamą.

Co pamiętam? Wieczne awantury, bicie, niezadowolenie, pretensje.

Bo ocena nie taka, bo w domu nie posprzątałam, bo nie jem...itd.

Najśmieszniejsze jest to ,że ona myśli ,że jej metody wychowawcze są dobre.

Szkoda ,że nie zastanowi się dlaczego jestem zdystansowana, nie przytulam jej, nie wspominając o mówieniu "kocham". W zasadzie to chyba przestałam mówić "kocham" dosyć szybko.

Ostatnio uświadomiłam sobie, że nie odczuwam wobec niej nawet empatii. Ona czasem się użala, płacze a ja nic, jestem totalnie niewzruszona a w głowie mam ,że ma nauczkę za te lata.

Nie mam żalu.

Jestem zwyczajnie obojętna.

Czasami mam ochotę wyrzucić jej co mi leży na sercu od lat ale nie chcę jej dokładać. I tak nie ma lekko przez ojca.


No nic, idę pobiegać. 


wtorek, 12 lipca 2022

(Nie)krótka moja historia.

 Ostatnio myślałam o moim pierwszym blogu. Szkoda ,że został usunięty. Niestety w tamtym czasie nie ogarniałam ( i w sumie nadal nie ogarniam) bloga, jego przenoszenia/archiwizacji itp. A chętnie bym wróciła do tamtych czasów. Tyle lat temu to było ,że dużo rzeczy już nie pamiętam.

Jak to się u mnie zaczęło?

Nie wiem, nie pamiętam. Tak wyszło. Ale co najśmieszniejsze to pamiętam jak wczoraj jak oglądałam z mamą "Rozmowy w toku" i tematem była anoreksja. Pamiętam jak mówiłam do mamy ,że nie rozumiem jak można być tak chory ,że one nie widzą ,że są takie chude i uważają ,że są za grube. heh.... A później byłam jedną z nich. 

Pamiętam jak zaczęłam się odchudzać, za zgodą mamy! Zaczęło się od diety 1500kcal. Jadłam wszystko byle w limicie. Z czasem nie jadłam cukru, słodyczy, tłuszczu. Chudłam. I to mnie zaczęło wciągać...i jeszcze kg i jeszcze. W ostatniej klasie liceum jadłam 1 jabłko dziennie i wypijałam mały sok marchwiowy typu Kubuś. Potem poszłam na studia i zaczęłam pracować w weekendy jako barmanka = miałam swoje pieniądze z których nie musiałam się tłumaczyć na co wydaję więc zaczęłam kombinować z tabletkami na odchudzanie. Wtedy już ważyłam ok 42kg. Kupiłam meridię - tabletki dla osób z nadwagą. Chudłam. W domu zaczęło się piekło. Kłóciłam się z matką, czasami nawet biłam, bo nie chciałam jeść. Znalazła tabletki i mi je zabrała. Ale ja z czasem wybierałam je z listka. 

Nie wiem jak długo to trwało. Z czasem zauważyłam ,że przy tak małej ilości jedzenia moje jelita nie działają jak trzeba. Zaczęłam brać tabletki przeczyszczające. najpierw jedną, potem dwie. Z czasem kupowałam xenne extra.... brałam całe opakowanie (!) i nic.... Teraz wiem ,że też nie miało mnie czym przeczyścić jak jadłam jeden serek czekoladowy Kaśka. To trochę mnie chyba otrzeźwiło, zaczęłam jeść dużo otrąb, kupiłam jakiś błonnik w aptece. Walczyłam żeby moje jelita zaczęły działać. 

Przy tym wszystkim chodziłam na fitness. 

Co jeszcze pamiętam?

Ból. Ból przy siedzeniu, ból przy leżeniu. Kości obijały się o wszystko. I awantury. Wieczne i ciągłe awantury, wciskanie jedzenia na siłę itp.

I waga 36/37 kg przy 160 cm <3

Pamiętam też jak mama chciała mnie zmusić do leczenia. Poszłyśmy do psychologa. Przeprowadziła ze mną wywiad, jakiś test rozwiązywałam. Nie pamiętam czy miałam tam wrócić czy co ale żeby zrobić mamie na złość zaznaczyłam ,że nikt oprócz mnie nie może mieć wgląd do moich danych medycznych. Tym sposobem mama (ja w sumie też nie ) nigdy się nie dowiedziała co napisała pani psycholog.

Potem zamieszkałam z facetem. Mieliśmy wzloty i upadki. Mama kazała mu mnie pilnować z jedzeniem.

Nie wiem co się stało ,że zaczęłam jeść. Pamiętam początki chodzenia na siłownię itp. Potem ciąża. Nie przytyłam dużo, max ważyłam 56/57 kg. Po ciąży oczywiście chciałam szybko wrócić do formy. Zaczęłam kombinować z trenerami. Przerobiłam 4 i niestety żaden nie sprostał moim wymaganiom, dlatego postanowiłam wziąć się sama za siebie.

Tym sposobem streściłam Wam jakieś 16lat życia.

Jak wygląda to teraz?

Unikam nabiału krowiego i owczego. Nie jem glutenu, cukru itp.

Biegam kiedy tylko mogę. Kocham to.

Kalorycznie? Różnie. Ale staram się nie schodzić poniżej 1000 kcal. 

 



niedziela, 10 lipca 2022

Dobry dzień.

 Wczorajszy dzień wyszedł bardzo dobrze pod względem biegania. Mimo ,że bardzo średnio chciało mi się iść, to zrobiłam 14,5km a średnie tempo to 5:04min/km. Spalone 630 kcal.


Jedzeniowo też okej, choć mogłam zjeść więcej białka. Jednak jak wróciłam do domu, coś zjadłam, wykąpałam się i odcięło mnie ok 19. Dziecko obudziło mnie po 22 i poszłyśmy dalej spać.

Bilans:

- Zjedzone 1370kcal

- Spalone 630


Dzisiaj od rana trochę sprzątam, zjem śniadanie i biorę się za rozciąganie. Nie lubię tego ale muszę.

Po południu idę do sąsiadki na grilla z okazji jej urodzin.


Udanej niedzieli! 

piątek, 8 lipca 2022

kolejny rok

 To zabawne, że pomyślałam żeby tu zajrzeć dokładnie rok od ostatniego wpisu.

Zaglądanie tutaj uświadamia mnie w tym jak czas zapierdziela. 

Kiedyś pisałam kilka razy w tygodniu jak nie codziennie. 


Ostatnio często oglądam stare zdjęcia i wzdycham jak pięknie chuda wtedy byłam.

Tęsknię za tym i ostatnio myśli żeby drastycznie obciąć kalorie krążą stale po mojej głowie.

Kocham chudość i chyba nigdy nie przestanę.

Miałam kolejnego trenera od siłowni. Efekty w postaci mięśni były ale i niestety tłuszczu też przybyło.

Zrezygnowałam.

I z powodu wyglądu i z powodów finansowych.

Jednak jak sama się prowadziłam byłam najbardziej zadowolona.


Nie pracuję już w agencji.

Zrezygnowałam.

Od sierpnia zaczynam nową pracę a od niedawna wracam na stare tory diety.

Póki co...max 1500 kcal i jak najwięcej ruchu.

Nadal biegam, kilka razy w tygodniu a jak jest czas to i codziennie. Średnio 8-12km..


Wrócę, obiecuję.

Będę pisać co jadłam, ile ruchu itp!

Będę znowu chuda!