Jestem.
Tak, znowu po pół roku.
Raz jest lepiej, raz gorzej.
Jak to w życiu.
Jednego dnia wstaję, patrzę w lustro i myślę "jest okej".
Drugiego nienawidzę swojego ciała tak bardzo, że najchętniej nie jadłabym nic.
Głodzenie mam już za sobą, choć czasami kusi.
Średnio 1000 kcal. W porywach 1300. Ale bywa i 600....
Biegam.
Czasami mam wrażenie, że to jedyna rzecz, dla której żyję.
Nie dziecko, facet a bieganie.
Nie powiem ,że ta miłość nie jest podszyta myślami ile kcal spaliłam podczas biegu.
Jest.
I często jest to motywacją do treningu kiedy mi się nie chce.
Idę, biegam, bo wiem ,że spalę dodatkowe kalorie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz