Znów mnie wcięło na jakiś czas.
Odkąd zaczęłam pracę w sierpniu dni mi lecą jak szalone.
Wstaję o 6, szykuje jedzenie do pracy, odwożę dziecko do przedszkola.
O 9 jestem w pracy, o 17 wychodzę. Zanim dojadę do domu jest przed 18 chwila, jeśli muszę zrobić zakupy to i później. Jem, coś i najczęściej już przed 20 zasypiam na kanapie.
I tak dzień za dniem.
Pogoda też nie ułatwia funkcjonowania.
Szaro, buro, zimno, choć w sumie nie powinnam narzekać, bo póki co zima obchodzi się z nami bardzo łagodnie. Zdarza mi się nawet biegać na dworze.
W niedzielę napiszę coś więcej, bo teraz już ledwo żyje.
Kalorycznie ostatnio w okolicach 800-1000 a czasami i mniej.
Był już moment, że waga pokazała 46kg.
Cieszę się że mogę zobaczyć blog jakiegoś motylka w 2023 roku,szkoda że ludzie nie biorą już any tak na powaznie
OdpowiedzUsuń.. jak kieds