środa, 18 kwietnia 2012

Świadomość śmierci pobudza do życia.

Kilka dni temu minął rok.
To już rok...
Pamiętam jakby to było wczoraj.
Jego telefon i załamany głos: "przyjedź".
Nie zapomnę tego widoku, on kucający w bramie, roztrzęsiony, palący papierosa za papierosem...
Jadąc czułam ,że coś jest nie tak, nie sądziłam ,że jest aż tak źle.
"P. miał wypadek..."
Szok!
"I nie żyje"

....
Byłam w takim...szoku ,że nie miałam siły nawet płakać.
Jak to nie żyje?!


Teraz minął już rok a ja dalej mam ochotę zapytać "Co u P?"
Był za młody na umieranie!
Zabiła go miłość,
 miłość do deski, śniegu, gór, adrenaliny...
Jedno jest pewne, umierając spełniał swoje największe marzenie.

 

Żyjmy tak jakby to miał być ostatni dzień naszego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz